Facebook ikonka prawy margines

Głos w dyskusji nad książką E. Bieńkowskiej "Dom na Rozdrożu"

,
Głos w dyskusji nad książką E. Bieńkowskiej Dom na Rozdrożu

Książkę Ewy Bieńkowskiej „Dom na Rozdrożu” zaliczyłabym do książek biograficznych z dużym podtekstem polityczno-rozliczeniowym. Sam tytuł jest w pewnym sensie symboliczny, gdyż słowo „rozdroże” może mieć dużo znaczeń. W sensie geograficznym oznacza skrzyżowanie szlaków, dróg czy ścieżek. Człowiek stojący w takim miejscu musi zdecydować, którą drogę ma wybrać, aby dojść do celu wędrówki. Równocześnie słowo to ma charakter metafizyczny wówczas, kiedy człowiek musi podjąć decyzję o swoich przedsięwzięciach a nie wie co one przyniosą w przyszłości, czy są dobre czy złe. „Rozdroże” w tytule książki jest konkretnym miejscem w Warszawie, związanym z domem rodzinnym dzieciństwa autorki. W ubiegłych latach „Rozdroże” było placem między Alejami Jerozolimskimi a Aleją Szucha. Tego domu już nie ma, gdyż Warszawa została po zniszczeniach wojennych i obecnych modernizacjach mocno przebudowana. Autorka jest osobą z mojego pokolenia /ur. w 1943 a ja w 1940/, czyli pokolenia wojennego, które przeżyło wiele przemian w Polsce od zakończenia II wojny światowej aż do dzisiaj. Czytając biograficzną  książkę, napisaną przez rówieśników, czytelnik mimo woli porównuje ich życie, poglądy, działania, dzieje ich rodziny, do swoich, nawet jeżeli różnią się miejscem zamieszkania. Takim proces myślowy jest nieunikniony, może potrzebny, gdyż nie osądzając autora, sam czytelnik, jest  poniekąd sprowokowany do zastanowienia się nad swoim życiem. Dlatego już  uważam książkę za bardzo ważną i godną przeczytania. Co mnie wzruszyło? Jakże podobny do mojego miejsca urodzenia, w małym mieście na Podkarpaciu, jest opis Miasteczka, w którym żyła matka autorki, gdzie przed wojną mieszkali Żydzi  a po domach chodziły wędrowne dziady. Po powrocie z wojennego wysiedlenia mieszkałam w Jaśle, w niewielkim domu z ogrodem i werandą, i gdzie także przychodzili po prośbie biedni ludzie a mama nigdy nie odmawiała im jedzenia. Byłam wtedy małym dzieckiem a pamiętam jak siadywali na schodach i się posilali. W roku 2010, po tylu latach od tamtych wydarzeń,  znalazło to odbicie w utworze z mojego tomu wierszy „W deszczu”,

  STARA  PAMIĘĆ
moja pamięć jest tak stara
jak najstarsze podkarpackie dziady
chodzi od progu do progu
woła jeść ale nie chleba nie wody
chce wiedzieć jak to było
kiedy jej jeszcze nie było
chodzi i myśli co będzie jeżeli nie zdąży
zapukać do drzwi

stare podkarpackie uczciwe dziady
nigdy nie wyrzucały kromki chleba
podarowanej

Opis historii Matki autorki jest niestety nieco chaotyczny, ale nie pozbawiony interesujących szczegółów.

Aby uporządkować to, co pisze autorka o swoim ojcu, sięgnęłam do Internetu i do-wiedziałam się kim był Władysław Bieńkowski ur. W 1906 r. w Łodzi, zm. W 1991 w Warszawie. W latach 1945-46 pracował w resorcie oświaty, w latach 1949-56 był Dyrektorem Biblioteki Narodowej a od 1956-59 Ministrem Oświaty w rządzie Józefa Cyrankiewicza. Należał do PZPR. Autorka tak napisała o swoim ojcu:  Nie należał ani do naiwnych, ani do cyników. Podstawowy wydaje mi się pragmatyzm: trzeba zaakceptować to co jest, bo zasadniczo to, co jest, nie może być inne. Władysław Bieńkowski żył w bardzo trudnym okresie polskiej historii i nie mnie osądzać jego postępowanie a takie zdanie o swoim ojcu, wypowiedziane przez córkę, wydaje mi się dla niego krzywdzące, zwłaszcza, że w latach 60. tych został za swoją postawę usunięty z PZPR i należał do opozycji w PRL. W dalszych częściach książki autorka pisze o działalności literackiej Matki i o środowisku literackim kraju, które już wtedy zaczynało się dzielić i takie pozostało do dzisiaj. Autorka wyjechała za granicę w 1981 r., tuż przed stanem wojennym  i od tamtej pory mieszka w Wersalu we Francji. Przyznam się, że piśmiennictwo zarówno jej jak i jej Matki nie jest mi znane, dlatego też z ciekawością przeczytałam przytoczone w rozdziale „Krajobrazy słowa” utwory Florentyny Bieńkowskiej. Zgadzam się z autorką, która pisze w ostatnim rozdziale książki, że różne impulsy prowadzą rękę spisującą wspomnienia. Każdy  z nas, czytelników, zwłaszcza rówieśników autorki, przeżył tamte  powojenne czasy tak lub inaczej. To były trudne czasy, ale i teraz wcale nie są łatwe.
Książka Ewy Bieńkowskiej wg mnie zachęca czytelników do napisania własnych i rodzinnych wspomnień. Wydaje mi się, że takie wspomnienia  muszą być osadzone w otaczającej nas strukturze politycznej i socjalnej i będą mogły być dla przyszłych pokoleń źródłem wiedzy o dzisiejszej rzeczywistości.

Maria Kantor

Ewa Bieńkowska: Dom na Rozdrożu. - Warszawa 2012.

Książka dostępna w Wypożyczalni dla Dorosłych.