Facebook ikonka prawy margines

Magdalena Grzebałkowska „Komeda. Osobiste życie jazzu”

,
Magdalena Grzebałkowska  „Komeda. Osobiste życie jazzu”

Nieczęsto można przeczytać książkę biograficzną a właściwie nawet swego rodzaju monografię fenomenu polskiego jazzu, napisaną tak kompetentnie i jednocześnie z polotem. Autorka włożyła wielką pracę w zbieranie materiałów, wspomnień, anegdot i faktów, weryfikowała je pracowicie w wielu miejscach na świecie, gdzie los skierował twórców jazzu. Szukała i dokonywała  nowych odkryć w tej mierze, co znacznie podniosło wartość książki dla miłośników tego rodzaju muzyki i jej ikon. Praca jest bogata w szczegóły, ale nie zatraca się w nich. Twardo trzyma się konstrukcji i głównego przesłania, czyli ukazania narodzin i rozwoju polskiego jazzu, tego co od początku stanowiło o jego specyfice w nurcie światowym. Bo bohaterem tej książki nie jest tylko Komeda, ale cały ten specyficzny w polskiej kulturze PRL-u świat wolnej muzyki, twórczości wbrew wszelkim formalnym przeszkodom a nawet jawnej wrogości władz, tworzony i zanurzony w nurt światowej i europejskiej kultury. W tym znaczeniu był jazz w Polsce prawdziwym fenomenem wyrastającym wbrew warunkom politycznym, ale też stopniowo wpływającym na całą polską kulturę w tym czasie, w jakimś sensie podmywającym skostniałe, utarte szlaki.

Życie Komedy nie odbiegało od życia innych artystów skazanych na chałupnicze warunki tworzenia, brak podstawowych narzędzi (te groteskowe ustniki do saksofonów i inne artefakty realiów socjalistycznej gospodarki), brak kompetentnej i uczciwej oceny krytyków, szkoły wrogie wszelkim eksperymentom twórczym, zwyczajna bieda ekonomiczna. A jednak pasja, prawdziwy talent, pragnienie wolności zwyciężało i nie dało się powstrzymać artystów ani wtłoczyć ich żadnymi materialnymi zachętami do sprzedania duszy diabłu. Prawda i talent przebijały się jak młoda trawa na wyschłym klepisku. Grano jazz i grano coraz lepiej. W końcu wieść o tym przebiła się i za żelazną kurtynę. Komeda, Trzaskowski, Kurylewicz, Karolak i inni zaczęli robić kariery na Zachodzie i w Ameryce, mateczniku jazzu. Nie dało się już zignorować zjawiska, można było nawet się chlubić tym bardziej, że i w polityce nastąpiła pewna odwilż… Czyż nie można by postawić, może niezbyt uprawnionej ale śmiałej tezy, że to uprzednie zlodowacenie i niedobory były tymi czynnikami katalizującymi niewątpliwe talenty, nie pozwalającymi im gnuśnieć ani iść w komercję, może to one sprawiły też, że ci wspaniali muzycy, filmowcy, malarze tego czasu byli tak czyści, bezkompromisowi w swojej sztuce, tak bardzo parli do sukcesu.

Książkę Grzebałkowskiej czyta się świetnie - jest przepełniona wiedzą o opisywanych czasach i ludziach, a był to prawdziwy wysyp talentów i indywidualności: wyrazistych, niepowtarzalnych, znanych dzisiaj każdemu w miarę wykształconemu Polakowi. Osobistości, które nie tylko przeobraziły swój, czas ale wycisnęły piętno na całej dzisiejszej kulturze. Pisze też o nich z wielką uczciwością, nie pomijając niewygodnych faktów, ale też zawsze z wielką atencją i zrozumieniem. Jest to wielka, barwna panorama czasów tworzenia się i rozwoju polskiego jazzu, w której wszystkie postaci opisywane w książce mają swój udział na miarę swoich talentów i zasług. Jest to krajobraz zachwycający. Często też przywodzi wspomnienia tym, którzy świetnie pamiętają te czasy i te koncerty, utwory robiące wtedy w ówczesnej siermiężnej rzeczywistości, piorunujące wrażenie.

Na pewno jest to książka znakomita ale też potrzebna i dziwię się, że dotąd nie powstała taka summa polskiego jazzu przez pryzmat środowiska, w którym się ta muzyka zrodziła i rozwijała. Książkę tę przeczytałam z prawdziwą przyjemnością a nawet fascynacją.

Stanisława Czernik DKK „Liberatorium” MBP w Jaśle