28 czerwca 2018 r. w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Jaśle gościła Zofia Lisik, właścicielka biura podróży Ferias, przewodnik beskidzki i pilot wycieczek, która zabrała uczestników spotkania pn. „Kresy Wschodnie w poezji polskiej” w literacką podróż.
Swoją niezwykle barwną opowieść dopełniła nie tylko pięknymi zdjęciami, ale także strofami poezji, prozy i fragmentami piosenek.
Kresy Wschodnie to niezwykle szeroki temat, przewija się on w twórczości wielu polskich poetów i pisarzy wywodzących się z terenów dawnej Rzeczypospolitej. Autorka wykładu przybliżyła ciekawe miejsca, te znane wszystkim jak: Lwów, Wilno, Kamieniec Podolski i Polesie, a także te mniej znane: Złoczów, Zaleszczyki czy Kuropaty.
Lwów i Wilno to miasta szczególnie bliskie wielu Polakom, gdzie na każdym kroku można spotkać ślady polskości – lwowska katedra w której składał śluby król Jan Kazimierz, pomnik Mickiewicza, cmentarz Łyczakowski i Orląt Lwowskich oraz wileńska Rossa i przede wszystkim wileńska Ostra Brama – miejsce w którym mocniej bije serce każdego Polaka. To miasta opiewane w wierszach i piosenkach.
Tak pisał Marian Hemar o swoim rodzinnym Lwowie”
„My jesteśmy z polskiej Florencji.
Z miasta siedmiu pagórków fiesolskich,
Z miasta muzyki, inteligencji
I najpiękniejszych kobiet polskich”.
Ogromne wrażenie na zebranych wywarła opowieść o Kuropatach, miejscu, zamordowania tysięcy polskich obywateli przez NKWD.
To m.in. stąd płynęła pieśń, której autorem był Adam Kowalski:
„O, Panie, któryś jest na niebie, wyciągnij sprawiedliwą dłoń!
Wołamy z cudzych stron do Ciebie, o polski dach i polska broń.
O, Boże, skrusz ten miecz, co siekł nasz kraj, do wolnej Polski nam powrócić daj...”
Uczestników spotkania niezwykle zaciekawiła mała wioska Wasyliszki miejsce urodzenia polskiego artysty Czesława Niemena, gdzie do dziś stoi jego dom rodzinny oraz Bohatyrowicze – miejsce, które tak barwnie opisała na kartach powieści „Nad Niemnem” Eliza Orzeszkowa. Zdziwienie wywołała informacja, że grób Jana i Cecylii oraz górka powstańców styczniowych istnieją naprawdę.
Nie sposób opisać wszystkich miejsc odwiedzonych w czasie spotkania. Kiedyś polskie, dziś w granicach innych państw, pozostają w sercach i pamięci ich dawnych mieszkańców.
Najlepiej ujął to Feliks Konarski w swojej piosence:
Już mi raz zabrali Wilno...
Już mi raz zabrali Lwów...
Ale z serca mi nie wyrwą
Moich dwóch najmilszych słów!
Zrabowali mi już sporo
Z moich snów i moich łez...
Lecz tęsknoty nie zabiorą,
Bo tęsknota we mnie jest!